środa, 24 sierpnia 2016

Lektury szkolne, które zapadły mi w pamięć | BACK TO SCHOOL?

Rok szkolny zbliża się wielkimi krokami, do inauguracji pozostał nieco ponad tydzień. W związku z tym, chciałabym Wam przedstawić kilka lektur szkolnych, które zapadły mi w pamięć.

Zacznę może o mojej opinii o idei systemu szkolnego dotyczącego przymusowego czytania książek i późniejszego sprawdzania treści lektury. Moim zdaniem jest to naprawdę dobre, szczególnie, że większość młodzieży raczej nie czyta książek (ewentualnie czyta beznadziejne fanfiki, gdzie głupota i perwersja pozjadały wszystkie przecinki i zasady ortografii). Jednak jest jedno ale: dosyć spora część lektur często nie jest interesująca, przez co nastolatkowie zniechęcają się do czytania z myślą, że każda następna książka, po którą sięgną będzie tak samo beznadziejna. I mam świadomość, że większość z tych obowiązkowych lektur to są dzieła starożytnych pisarzy lub sławnych autorów, ale spójrzmy prawdzie w oczy: ciężko jest przebrnąć przez ten styl pisania, często nasiąknięty trudnym słownictwem.
Szczegółowe sprawdzanie treści lektury też jest słabe, szczególnie, że trzeba znać całą książkę niemalże na pamięć, żeby dostać ocenę pozytywną. Mam też wrażenie, że nauczyciele bardziej skupiają się na treści, niż na przesłaniu lektury.
Ja sama staram się czytać lektury, jednak kilka z nich obrzydziło mi czytanie na jakiś czas.

Skupię się na lekturach z gimnazjum, bo tych z podstawówki nie pamiętam (w sumie to czas szkoły podstawowej to jest dla mnie jedna wielka czarna dziura, co ja w ogóle wtedy robiłam?!), a do liceum wybieram się we wrześniu.

Dwie książki, które najbardziej mi zapadły w pamięć to "Mały Książę" Antoine'a de-Saint Exupery'ego oraz "Oskar i Pani Róża" E.E. Schmitta. Myślę, że nie muszę opowiadać, o czym są obie te lektury, bo każdy je zna. Uwielbiam ich refleksyjność, nie można po nich nie pomyśleć nad sensem życia. Jedne z najwartościowszych książek, jakie przeczytałam i mam nadzieję, że na długi czas nie znikną z listy lektur.





Teraz przedstawiam pozycję, która skutecznie obrzydziła mi fantastykę i do tej pory trudno mi sięgnąć po ten gatunek. "Hobbit. Czyli tam i z powrotem" Tolkiena jest jedną z moich zmor gimnazjum. Ta książka była według mnie tak niesamowicie nudna, że przysypiałam przy niej w środku dnia. Zastanawiam się, ile efektów specjalnych trzeba było dodać, żeby na podstawie tej powieści stworzyć trzy trzygodzinne filmy.
/Czuję lincz i utratę czytelników, których nie mam.

 Ta książka może mi się też nie podobać z tego powodu, że czytałam ją pod groźbą dostania jedynki (którą i tak dostałam). Presja szkoły źle wpływa na moje czytanie.


"Antygona" Sofoklesa to dramat, który dużej części czytelników w wieku gimnazjalnym nie podobał się, bo... był dramatem. Tak. "Bo to się ciężko czyta", "bo nie można nic zrozumieć", "musiałem przeczytać trzy streszczenia żeby się czegokolwiek dowiedzieć". Sama forma podawcza sprawiła, że ludzie nie przeczytali tego klasyku, który mi się całkiem podobał.
Jeśli ktoś nie pamięta, o czym opowiada "Antygona" to chodzi tu o to, że bracia tytułowej bohaterki zginęli podczas walki, a Kreon nie chce pogrzebać jednego z nich, uważa, że nie jest tego godzien, bo zdradził ojczyznę. Dobrze wspominam tę lekturę, pamiętam, że zdobyłam z niej dobre oceny. Wydaje mi się, że żaden dramat tak mi nie przypadł do gustu.

Co ciekawe, przeczytałam w te wakacje "Króla Edypa", czyli pierwszą część "Antygony", która też nie była najgorsza.
/Mam wrażenie, że kiedy czytam lektury sama z siebie, to wszystko rozumiem lepiej i nie czuję takiej presji.



"Stary człowiek i morze" Ernesta Hemingwaya to prawdopodobnie opowiadanie o jednej z najnudniejszych fabuł na świecie, ale ma za to bardzo mocne przesłanie, żeby nigdy się nie poddawać i mierzyć się z przeciwnościami losu.
/Przeklinam sprawdzian z tej lektury, gdzie po zapytaniu o ilość rekinów i opisanie po kolei dni podróży rybaka miałam ochotę wyjść z sali.
 Bardzo podobało mi się opisanie relacji między Santiago i Manolinem. Była taka ciepła, w sumie to był jeden z ciekawszych aspektów książki.
Mimo wszystko, ta lektura skłania czasem do przemyśleń (nie tylko tych typu "puść w końcu tą rybę i daj sobie chłopie spokój").
I w sumie przesłanie oraz wątek przyjaźni utrzymały tę książkę na plusie, inaczej pewnie bym nawet jej nie ruszyła.

Wydaje mi się, że to chyba tyle, co mogę powiedzieć o lekturach szkolnych. Wymieniłam tylko pięć z... piętnastu? Co roku miałam około cztery-pięć książek do przeczytania, z czego często nie czytałam grubszych powieści (nie przebrnęłam przez "Quo Vadis" i przez "Kamienie na szaniec"), a reszta jakoś nie utkwiła mi w pamięci aż tak, żebym o nich mogła napisać.

Jestem bardzo ciekawa moich lektur w liceum. Idę na profil humanistyczny, więc myślę, że książek będzie trochę więcej niż na innych kierunkach i trochę się przemogę do czytania czegoś innego niż moje kryminały, horrory czy nastolatkowe obyczajówki.

Dajcie znać, jakie lektury Wam zapadły w pamięć i dlaczego, a ja zapraszam na kolejny wpis, który pojawi się już niedługo.

Paulina♥

3 komentarze:

  1. Z wymienionych przez Ciebie książek czytałam tylko "Oskar i Pani Róża", ale niestety nie jako lekturę.
    Pozdrawiam serdecznie i obserwuję :) Klaudia z bloga http://thebooksandclouds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. 54 year old Executive Secretary Hermina Kesey, hailing from Burlington enjoys watching movies like Destiny in Space and Playing musical instruments. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a Jaguar D-Type. odwiedz strone

    OdpowiedzUsuń
  3. 28 years old Speech Pathologist Hermina Terbeck, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like Bright Leaves and Hiking. Took a trip to Historic Town of Grand-Bassam and drives a Maserati 450S Prototype. zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń